niedziela, 5 stycznia 2014

Prolog.

             
              Będąc tam nikt nie zaprzeczał, że będzie trudno. Żaden także człowiek nie krzyczał za mną „Merle!Cholera, weź się zatrzymaj! To jakieś szaleństwo...”. Byłam pozostawiona sama sobie. Niby empiryzm wywoływał na mnie większą domenę świadomości lecz jak zobaczyłam to, czego żaden człowiek na Ziemi nie byłby w stanie sobie wyobrazić – uwierzyłam.
             Uwierzyłam, że nic nie jest takie na jakie pozornie wygląda. Nikt nie jest w stanie sprawić, że poczujemy się do końca szczęśliwy, a każdy początek prędzej czy później doczeka się swojego zakończenia. Nie możemy przewidzieć swojego losu, a co najważniejsze – nikt nie jest jego panem, co dla nie których może się wydać absurdalne.
               W poszukiwaniu własnego „ja” zaszłam do starej, pomarszczonej kurtyny, która miała prawo przeżyć swoje drugie życie. Mój finalizm nie był zbyt skomplikowany, lecz egocentryczny i wspominkowy.Teraz nadszedł czas, by ofiarować mu drugie życie. Podkreślić to co jest nieznane i zaszczepić odrobinę miłości w ludziach, którzy całkowicie zatracili się w magii XXI wieku...